czwartek, 17 stycznia 2013

Szczęście po raz enty :P


Nawiązując do moich Open Days w Warszawie, chce opowiedzieć jedną przygodę, która mnie spotkała. Oprócz kilku ludzi poznanych na castingach, z którymi utrzymuje kontakt do dziś, poznałam kogoś jeszcze... 

29 września - Open Day Emirates w Warszawie. Do hotelu, w którym odbył się Open Day dotarłam około 7 rano. Przygotowałam się i już była prawie 8. Kiedy kazano nam czekać na telefon od rekrutów do godz. 17.00, razem z Karoliną (poznaną na castingu do Qatar Airways i Pawłem - Emirates) zwiedzaliśmy Warszawę. Oczywiście zostawiłam swój bagaż(niby tylko jeden dzień ale trzeba wziąć wszystko żeby się przebrać, uczesać i zrobić na bóstwo :D) w hotelu bo nie będę się z tym wozić po stolicy. Dostałam telefon około 14:20 z wiadomością, że mam się pojawić na drugi dzień w tym samym hotelu. No to postanowiłam wrócić do hotelu, żeby zabrać moja walizkę i poszukać noclegu. Niestety wszystko było już pozajmowane bo na drugi dzień odbywał się Maraton Warszawski a w przeddzień jakiś pochód Solidarności. Pomyślałam, że może jakiś nocleg pod Warszawą, stwierdziłam, że nie ma sensu bo zaś trzeba będzie dojechać, zadzwoniłam do kolegi, żeby mi cos na szybko znalazł, niestety wszystkie hostele pozajmowana a ceny w hotelach nie na moją kieszeń. No to co, lotnisko? Mam już doświadczenie w tym temacie :D No to wracam do hotelu, zgubiłam się w Parku Łazienkowskim...(18 wejść i wyjść :P) i postanowiłam zapytać o drogę. Me oczy ujrzały starszego Pana w okularach z mapą(skoro ma mapę, pewnie wie, jak stąd wyjść) którego zapytałam o drogę. Nagle mężczyzna ściąga okulary i mówi po angielsku, że nie rozumie. Kiedy ściągnął okulary, wiadome było, że jest azjatą. Miałam juz go przeprosić ale postanowiłam, że pogadam(dawno się nie gadało In English). Okazało się, że Pan T. mieszka w New York City i pochodzi z Wietnamu, ma córkę w moim wieku. Bardzo dobrze się rozmawiało i Pan T. zaczął mnie wypytywać, co tu robię. Opowiedziałam o realizacji moich marzeń, o tym, że zaraz jadę na lotnisko itd... Kiedy to powiedziałam, Panu zrobiło się chyba przykro, oznajmił, że nie mogę tam po prostu spać. Zaproponował nocleg w swoim mieszkaniu, które wynajmuje od 2-óch tygodni a jutro wyjeżdża do NYC. Bał się, że zrozumiałam to w sensie propozycji a ja pomyślałam "czemu nie". W końcu to starszy Pan, niech tylko spróbuje mi coś zrobić, pewnie i tak mam więcej siły od niego :)Zgodziłam się..

Doszliśmy do hotelu, podczas, gdy odbierałam moją walizkę, Pan T. podszedł do recepcjonisty i zapytał o wolny pokój....po czym oznajmił, że "ta młoda pani się tu wprowadza". Wyciągnął wszystkie pieniądze jakie miał(euro, złote, dolary itp...) i zaczął bukować mi pokój. Natychmiast przystąpiłam do akcji, prosiłam recepcjonistę, żeby nic nie bukował a Panu T. podziękowałam. W końcu oznajmił, że jestem jego córka  i żeby mnie nie słuchali :D Wziął mnie na stronę i prosił, żebym dała sobie pomóc. Mówił, że jutro wyjeżdża a wszystkie pieniądze prócz dolarów musi wydać i tak. W końcu uległam, podziękowałam i natychmiast zaprosiłam na kolację. Chociaż tak chciałam się odwdzięczyć, niestety nie pozwolił mi zapłacić, próbowałam jakoś oddać mu te pieniądze ale on tylko spojrzał na mnie i już wiedziałam o co chodzi... Czułam się trochę jak żebrak, ale wiem, że odwdzięczę się mu za rok, dwa lub 10.

Życzył mi powodzenia, wymieniliśmy się telefonami, facebook'ami, mailami, wszystkim, co możliwe(prócz koszulek :P) Oczywiście zaprosiłam Pana i Jego córkę do domu(w przyszłym roku przylecą).






Na koniec zapytał, czy wiem, czemu mi pomógł?
-Nie, nie wiem.
-Odparł, że dlatego, że byłam w stosunku do niego bardzo otwarta i szczera, bo mało takich ludzi spotkał w swoim życiu. Uciekał z Wietnamu podczas wojny, więc duuużo przeszedł.
P.S. Hotel kosztował 100 euro, kolacja 100zł. - MASAKRA 

15 komentarzy:

  1. No to rzeczywiście miałaś farta;) Są życzliwi ludzie na tym świecie;) Miła historia, napawa nadzieją i optymizmem;)

    PS Jeśli następnym razem będziesz poszukiwała noclegu pod Warszawą, daj znać!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech ty zawsze masz takie szczęście w życiu :) I bardzo dobrze. Ja mam zawsze opory przed rozmawianiem z obcymi ludźmi na ulicy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kazetka: dziękuję bardzo :* na pewno skorzystam:P Agnieszka coś o tym wie, była pierwszą osobą, którą poznałam na swojej drodze do USA :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No 100 euro za hotel to widzę ho ho ho bardzo dużo zapłacił ;) Ale fajnie, że jeszcze spotyka się takowych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty zawsze trafisz na kogoś życzliwego :D Super!

    OdpowiedzUsuń
  6. no...:P oby ta dobra passa trwała jeszcze 2 miesiące :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, niezła historia :) jak się coś takiego przeżyje, to rzeczywiście napawa optymizmem, odwaga się czasem potrafi nieźle opłacić ;) chociaż ja ostatnio zaczęłam myśleć,że jak takie sytuacje mogłyby się skończyć gdyby jednak tej odrobiny szczęścia zabrakło...i postanowiłam być trochę bardziej ostrożna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to prawda !
      trzeba uważać na różnych zboczeńców ale ten Pan tak wygladał, że nie było możliwości, żeby okazał się złym człowiekiem ;)

      Usuń
  8. cześć! czytam Twojego bloga i zastanawiam się jak układają się dalej Twoje losy :) jestem w bardzo bardzo podobnej sytuacji i też chcę zostać FA ^^ mój e-mail to 3dom4pam@gmail.com - napisz do mnie jeśli masz czas, chętnie posłucham porad i doświadczeń!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamu - wysłałam Ci wiadomość na maila ;) Chyba jej nie dostałaś, dlatego podaję swój adres: lidziaczek11@wp.pl

      POZDRAWIAM :)

      Usuń
  9. Hej będziesz jeszcze pisać :) właśnie trafiłam na Twojego bloga i bardzo mnie zaciekawił :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło to słyszeć :) Oczywiście, że będę :) Czekam tylko na odpowiedni moment:P

      Usuń
  10. Niesamowita przygoda, wyobrażam sobie minę tego pana, gdy usłyszał o spaniu na lotnisku. Widać dobry człowiek z niego i to się ceni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz mniej jest takich ludzi ale dzięki Bogu są! :)

      Usuń
  11. wow, ale historia :-) Dobrze, ze jeszcze istnieja tacy ludzie!

    OdpowiedzUsuń