sobota, 11 sierpnia 2012

W kropce...

Od przyjazdu ze Stanów minęło już prawie dwa miesiące. Czas leci tu tak szybko...Ja nic nie robię, prócz chodzenia po lekarzach.

Wiedziałam, że jak wrócę, będę zagubiona na maksa. Mam taki mętlik w głowie, że gdzie bym nie była, nie przestaję myśleć;/ Zazdroszczę ludziom, którzy wiedzą, co chcą robić w życiu i mają jakiś cel, do którego dążą. Chciałabym być zajęta, postarać sie nie mysleć, znaleźć pracę 24/7 i całkowicie się jej poświęcić. Niestety nie ma tak dobrze.

Codzienie poznaje mnóstwo ludzi i spotykam się z tymi, z którymi nie gadałam od kilku miesięcy a nawet lat! Postanowiłam wyciągnąć rękę do wszystkich "wrogów". Nie mam pojęcia czemu ale tak zadecydowałam! Poza tym imprezuję i nie odmawiam żadnej "akcji" ze znajomymi.



                                                                Z koleżanką Pauliną :)

Mam do wyboru kilka opcji, o których myślałam długo przed tym, zanim wyjechałam do Stanów i skończyłam szkołe. Już planowałam swoją przyszłość mając kilkanaście lat. Jestem już taka osobą, która musi mieć wszystko poukładanie i zaplanowane. Tylko najwyraźniej plany nie wychodzą.

Z każdym dniem czuję, że coś tracę. Będąc w Polsce tracę młodość, którą mogłabym spędzić w najpiekniejszych zakątkach świata, poznawać ludzi i zdobywać doświadczenie. Z drugiej jednak strony, kiedy jestem za granicą, czuję, że tracę czas bo nie jestem z rodzicami i towarzystwem koleżanek i kolegów z Polski. Lata mi uciekają a ja nie mam punktu zaczepienia. Moi rówieśnicy w tym roku zaczną 5-ty rok studiów a ja nawet jednego nie skończyłam. Wiem, że nawet po studiach będzie baaardzo ciężko o pracę ale bez nich chyba jeszcze bardziej.

Mój plan numer 1 to studia, na które nie wiem, czy  mam  ochotę iść. Jeśli jednak jestem w Polsce i mam tu marnować kolejne lata, wolę mieć papierek, który kiedyś może się mi przydać. Problem będzie tylko z pracą, której w moim mieście nie ma a utrzymać się trzeba. Studia też kosztują bo chce iść na zaoczne.
Następne "wyjście" to  marzenie,(mam ich dużo ;)) o którym opowiadałam wszystkim w szkole średniej a mianowicie cabin crew. Złożyłam już aplikację, wysłasłam cv i będę czekać na odpowiedź. Podobno czas oczekiwania to nawet pół roku. Tylko co, jeśli by mnie przyjęli a ja studiuję? I znowu zrezygnować ze studiów? Chociaż skończę licencjat! Stawka jest wysoka bo to Dubaj ;) Już zrobiłam wywiad z załogą, która pracuje dla Emirates airlines. ;)

Najbardziej szkoda mi języka, który szybko ucieknie bez praktyki. Mam zamiar więc znaleźć odpowiednich ludzi, z którymi mogłabym cały czas mówić po angielsku. Jeśli go nie ulepszać to chociaż zostawić na takim poziomie, jaki jest teraz :)

Ja po prostu nie umiem usiedzieć na dupie ! :D

8 komentarzy:

  1. Ja jak wrócę za rok z USA to też celuję w Dubaj :)
    Byłaś na Open Day?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, zgłożyłam tylko aplikację on line. Czeka się podobno do 6-ciu miesięcy na odpowiedź.

      Usuń
  2. Też jestem osobą, która lubi mieć wszystko poukładane i zaplanowane, ale niestety czasem to nie wychodzi niestety. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. tez mysle o emiratach...daj znac jak poszlo, powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie natomiast w USA uderzylo, ze nie umiem zyc bez planu w zyciu, musze wiedziec co zrobie po powrocie itd. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, trzeba się dobrze zastanowić bo w depreche można popaść;/

      Usuń
  5. Ja po powrocie do polski miałam prawdziwą depresję i długo mi się ona trzymała- studia skończyłam, a teraz jestem znowu w USA i zobaczymy co przyniesie najbliższy rok.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam podobnie! o!
    Za bardzo poznalo sie swiata, po powrocie Polska nawet ujdzie... ale im dluzej tym gorzej... ja jestem miesiac i tez nic nie wiem.

    Pozdrawiam i powodzenia! :))

    OdpowiedzUsuń